Somehow my first year as a doctoral student has come to a close. That terrifies me.

So I decided to channel that dread… into a vlog.

…except editing a video takes too much time, and I already have a stack of wayyyy more interesting travel vlogs to edit. So this is now a blog post.

So in terms of the blog channel, what you first need to know is… I got pretty burnt out, after editing the Canto Learner Highlight interview with Christian.

There was so much good stuff, and I spent too much time trying to cut down the length, before giving up.

And then came the subtitling process, and if you haven’t done it before, take my word for it: subtitling in two languages takes a shit ton of time.

So yeah, that last part is the main thing that threw me into a long hiatus after uploading that video. But there are a lot of other (interesting) things too.

So let’s start with what I’m actually doing.

Continue reading

Niedawno wróciłem z długiej podróży (głównie) po Polsce. Więcej o tym będę później pisać. A istotne w tym jest to, że spędziłem dwa tygodnie z całą rodziną, chociaż za granicą. Przed tym już minął rok, odkąd widziałem swoich rodziców.

Gdy ojciec dołączył do reszty rodziny, nagle pojawiła się unikalna dynamika rodzinna, za którą w pewnym sensie tęskniłem; której nie mogę sobie wyobrazić w żadnej innej rodzinie.

Już podczas miesięcznego pobytu matki u mnie, dziwili się moi współlokatorzy tym, jak się komunikują i dogadują ona i moja siostra. Wydawało im się, że one się ciągle kłócą, na każdy temat.

Podczas całego kolejnego miesiąca, gdy podróżowaliśmy z całą rodziną, obserwowałem i zastanawiałem się.

Continue reading

Ostatnio byłem na internetowym spotkaniu poświęconym ćwiczeniu francuskiego. Był tam staruszek, który troszeczkę zbyt chętnie mówił, więc siedziałem i słuchałem. Znienacka wprowadził temat języków w rodzinie. Ja oczywiście dorastałem w jednojęzycznej rodzinie, ale jako poliglota często sobie wyobrażam wielojęzyczną rodzinę w przyszłości.

Gdybym dzisiaj miał dziecko, w jakim języku – raczej w jakich językach – mówiłbym do niego?

Zacznijmy od tematu języków rodziców. Jako poliglota chciałbym wychować dziecko razem z drugim rodzicem mówiącym innym językiem, ale (z tej perspektywy) „niestety” już jestem nieodwracalnie zakochany w mojej partnerce, pochodzącej z tego samego językowego środowiska (czyli kantońskiego). Więc to by nie wyszło.

Ale czy można by wychowywać dziecko w dwóch językach? Przecież wystarcza już jeden rodzic, żeby uczyć dziecko języka ojczystego. Oczywiste, że nie wypada wychowywać dziecka w języku, w którym samemu nie mówi się dobrze. (Chociaż w Hongkongu już tylu właśnie tak robi.)

Moim najmocniejszym językiem obcym jest wiadomo angielski, ale obecnie niezbyt trudno by dziecko samo się nauczyło angielskiego, np. przez internet. W każdym razie ja już mieszkam w Anglii. Czy mielibyśmy inne opcje? Moja partnerka świetnie zna koreański, a ja…średnio znam garstkę języków. Załóżmy, że kiedyś będę lepiej znać jakiś język. Jak należy wybierać spośród nich? To naturalnie zależy od mnóstwa czynników, od użyteczności ogólnej, od społeczności, w której wychowuje się dziecko, itp.

Ale zapomnijmy na razie kwestię drugiego języka ojczystego, bo istnieje nawet kontrowersja dotycząca języka pierwszego, albo dokładniej, czy warto w ogóle przekazywać język ojczysty rodziców, czy raczej go pominąć, jeśli dziecko dorasta w innym kraju. Znam sporo ludzi mieszkających w obcych krajach, a zadziwiająco się okazuje, że część ich wątpi, że używanie języka rodziców dobrze wpływa na dziecko podczas wychowywania.

Moim zdaniem to oczywiście bzdury. Ale jak dochodzą do takiego wniosku?

Continue reading

Dzisiaj (24.06.2021) po północy kończy się w Hongkongu działanie dziennika „Apple Daily”. Strona internetowa się zamyka, program wiadomości na kanale YouTube wydał ostatni odcinek kilka dni temu i wydrukują 1 000 000 kopii ostatniego wydania.

Dziennik został założony 20.06.1995, ledwie 26 lat temu, krótko przed przekazaniem Hongkongu do Chin, i krótko przed moim urodzeniem. Kiedy dorastałem, czułem, że Apple Daily był zawsze czymś…wiecznym. Oczywiście, że taki nie był, ale 26-letni dziennik dla 24-letniego mnie wydawał się jak słońce: istnieje, bez względu na to, czy na niego patrzę czy nie.

W sierpniu 2013, zostałem zaproszony do nich na wywiad. Powodem było to, że zdecydowałem się studiować muzykę, mimo tego, że dobrze zaliczyłem maturę i miałem lepsze opcje. Byłem zajebiście szczupły przez stres egzaminów. Wtedy nie ufałem całkowicie gazecie, że będzie dobrze o mnie pisać. Szczególnie dobrej reputacji nie miała.

Continue reading

Czy kiedykolwiek w ogóle pisałem coś porządnie po polsku? Nie wiem. W ostatnich czasach tylko pamiętam, jak piszę tweety. Większość czasu poza oglądaniem filmów nie robię nic po polsku.

Takie jest współczesne życie: dużo wrażeń, dużo do przyjęcia, ale szczególnie dużo czasu na przemyślenia i wyrażanie siebie nie ma.

Historia moich ostatnich kilku lat brzmi tak samo. Studiowałem, tworzyłem (jestem kompozytorem), ale nawet gdy się czymś nie zajmowałem, zajmowałem się czymś innym. Zawsze mam takie pragnienie, żeby być zajętym. Taki styl życia na co dzień wywołuje u mnie poczucie wydajności, sukcesu, nawet jeśli nic znaczącego nie tworzę.

Od zeszłego sierpnia mam wolne. Skończyłem studia na razie, złożyłem rozprawę (o hymnie Hongkongu) i będzie rok, zanim zacznę kolejny stopień studiów. Nie wiedziałem, co mam robić. Czy miałem szukać doraźnej pracy? Przekonałem siebie, że będę pomagać rodzinie w dbaniu o nowy dom. Tak zrobiłem. Dostałem dobrą pracę na pół etatu. Tak zrobiłem. Ale cały czas tkwiło we mnie uczucie, że brakuje mi czegoś. Musiałem się czymś zajmować.

Continue reading

Birmingham house garden in winter

It’s the 1st of February, 2021.

Oh God, 2021 still feels unreal.

And I decided to set some language learning goals today. And give you guys an update on what I’m doing too!

Why set goals one month later?

Everyone makes New Year’s Resolutions. Why am I doing this one month late?

For one, that ship has sailed. (lol) I got carried away by something else.

But more importantly, people always go overboard with their 1st-January resolutions. Since they’re ‘resolutions’ and not ‘goals’, most people just think about lofty things like ‘learning a new language’ or ‘starting to [insert new healthy habit]’.

It can be really demotivating to fail in the first month.

That’s why I waited it out. I wanted January to set the tone for the rest of the year, get a feel for how nice 2021 wants to be to me, try some things I might want to accomplish, and then project or extrapolate the rest of the year, to get a realistic goal.

Language learning goals

Even though I am growing into more and more of a content creator, I am deep down first and foremost a language lover. So let’s start with my language goals, shall we?

Continue reading

I once thought I had a multilingual lifestyle.

That’s how I introduce my blog and YouTube channel to people anyway. As a student, I lived in a foreign language (English), and I spent some time on various language learning apps every day. I watched YouTube and Netflix in foreign languages. My commute consisted of podcasts in a different language every day.

But it wasn’t until the past few months that I realised how wrong I was.

A multilingual lifestyle isn’t a hobby, like I put it. Language learning can be a hobby, for sure, but to turn that into part of my life is to commit.

I’ve been slowly getting through the Queen’s Gambit lately, like everyone in the world, and I saw a bit of me in Beth—at least a version of me that would have existed if I had decided to make languages my lifestyle, or will exist if I make that decision now. It gave me a painful realisation.

Continue reading

The minute this post hits the interwebs, I should be landing on good ol’ Asian ground, ready to drag my limp body along in the devastating heat through the streets of Hong Kong, my homeland. My exchange year is officially over; I am back. The word ‘back’ starts to sound funny – I’ve spent exactly 359 days away from Hong Kong, almost a full cycle on the calendar, and mildly surprisingly, I have – my subconscious, probably, has – begun to call another place ‘home’. When I say ‘I’m back’, I feel like I’m once again arriving at the busy Lund Central and Clemenstorget from a short flight, with either piercing or refreshing wind hitting my face, not the pressing humid air. For better or worse, no, I never felt truly home sick once. Been there done that; I’m way over it. There’s just too much to see, too much to do.

But there’s the problem. However long a year, or just a term may sound to you, it feels ridiculously short in retrospect. Depending on how much you fell for your new home, a lifetime might not even suffice. A lot of us try to do too much at once, cramming all the plans of our dreams into the calendar; which is completely understandable, but that way, we tend to miss certain things that we never realise we should have done until it’s too late. Throughout my year, I’ve been very open to shaking up my routine and lifestyle, so overall I’m pretty satisfied with what I’ve done; yet still, there are so many things I wish I could have done earlier. So, contrary to my usual style and theme, here are 10 things I suggest you consider doing if you’re going on an exchange:

Reaching the Arctic Ocean.

Reaching the Arctic Ocean.

Continue reading